Rządowa propaganda, rozpowszechniana każdego dnia przez upartyjnione media publiczne, nie wystarczy już, by zapewnić poparcie i zwycięstwo w wyborach rządzącej od 8 lat prawicy. Dlatego PiS po raz trzeci podjął próbę przepchnięcia Lex Czarnek, które ma zapewnić partii rządzącej całkowitą kontrolę nad szkołą i przekazywanymi tam treściami. Tym razem politycy PiS postanowili podporządkować szkołę swojej wizji pod pozorem ochrony dzieci przed wyimaginowaną seksualizacją.
Sam minister Czarnek mówił w TVP Info: „We wszystkich biurach poselskich, senatorskich będziemy zbierać podpisy pod tą inicjatywą, by pokazać siłę rodziców. Ręce precz od polskich dzieci ze strony ideologów lewackich”.
"Minister Czarnek już dostał dwa razy po łapach od prezydenta Dudy. Dwukrotnie próbował przeforsować projekt Lex Czarnek, raz się nie udało, drugi raz się nie udało, ale ja pamiętam, jak po tym drugim wecie prezydenckim, pan minister Czarnek, udzielając publicznego wywiadu, powiedział, że on broni nie składa i ten projekt na pewno wróci. Okazuje się, że ten projekt wraca, on wraca pod płaszczykiem obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, którą poparł Jarosław Kaczyński, a honorowy patronat wzięła pani marszałkini Elżbieta Witek" — zauważył poseł Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Lewicy.
Projekt ustawy przygotowany przez polityków PiS, który rzekomo ma bronić dzieci, daje kuratorom nieograniczoną władzę decydowania, jakie organizacje pozarządowe mogą wejść do szkoły i jaka wiedza może być przekazywana uczniom. Nawet jeśli zajęcia są dobrowolne, a zgodę udzielił samorząd, dyrekcja i rodzice. To rozwiązanie powtórzone z dwóch poprzednich projektów, tak zwanych Lex Czarnek.
"Widzimy, co wyprawia pani kurator Nowak z województwa małopolskiego i doskonale wiemy, że kuratorzy zrobią dokładnie i absolutnie wszystko to, co chce minister Czarnek, bo to jest jego zbrojne ramię w poszczególnych regionach. Ten projekt jest tak napisany, że niektórzy mogą uważać, że ma on robić dobre rzeczy, ale myśmy ten projekt przeanalizowali, myśmy ten projekt sprawdzili i okazuje się, że jest stworzona właśnie ta jedna furtka. Rada Rodziców wyraża opinię pozytywną, Rada Pedagogiczna opinię pozytywną, uczniowie się na to zgadzają, organ prowadzący, czyli samorząd, się zgadza, ale nie zgodzi się Kurator Oświaty i zajęć nie ma" — tłumaczył parlamentarzysta.
Rządząca od 8 lat prawica próbuje demonizować edukację seksualną, przypisując jej negatywne cechy i obarczając winą za przestępstwa na tle seksualnym wobec dzieci. Pomija fakt, że wiedza ta jest niezbędna młodzieży, żeby uchronić ją właśnie przed tymi przestępstwami i zabezpieczyć przed różnego rodzaju zagrożeniami. Ustawa autorstwa PiS celowo nie definiuje zwrotu „seksualizacja”, dzięki czemu politycy prawicy będą mogli podciągnąć pod to określenie wszystko, co im się nie spodoba i jest sprzeczne z ich wizją edukacji, tworząc katalog wiedzy zakazanej. Działania PiS nie poprawią jednak bezpieczeństwa dzieci, bo jak wiadomo, nieuświadomione dzieci są znacznie bardziej narażone na zagrożenia i nadużycia ze strony dorosłych.
"Z punktu widzenia samorządowca, to co się dzieje dzisiaj, jeśli chodzi o sferę edukacji, woła o pomstę do nieba. My mamy bardzo wiele problemów, chociażby niedofinansowanie oświaty przez zbyt niską subwencję oświatową, niskie wynagrodzenia dla nauczycieli, a teraz najbardziej palący problem, to przede wszystkim podwójny rocznik, jeśli chodzi o nabór do szkół średnich, a na co wpada PiS? Czarnek, Witek i Kaczyński na to, żeby po raz kolejny kolanem dopychać Lex Czarnek 3" — zwracała uwagę Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Miasta Łodzi.
Politycy PiS, z marszałek Elżbietą Witek na czele, przekonują, że projekt to wyraz troski o dzieci i ich zdrowie psychiczne, ale temu przeczy sam projekt, którego głównym celem jest uniemożliwienie wejścia do szkół organizacjom, prowadzącym zajęcia, uznawane przez prawicę za gorszące i demoralizujące, a w rzeczywistości będące źródłem podstawowej wiedzy dla młodzieży.
"Dzisiaj, tak jak w Łodzi, edukacja seksualna jest prowadzona w placówkach edukacyjnych za zgodą rodziców. To nie jest tak, jak pisze się tutaj w projekcie, że oddaje się poprzez ten projekt obywatelskiej inicjatywy wolę rodziców, bo dzisiaj rodzice decydują, oni wyrażają zgodę, czy takie zajęcia mają być prowadzone. Natomiast zasadniczy zapis, który w tej ustawie ma się znaleźć, to zakaz, podkreślam, to jest ostry zapis, że zakazuje się wejścia organizacji pozarządowych, które prowadzą działalność związaną z seksualizacją do przedszkoli i do szkół podstawowych. To ja się pytam, jako matka dwójki dzieci, co to jest seksualizacja?" — dopytywała samorządowczyni Lewicy.
Zdaniem polityków Lewicy, obywatelski projekt ustawy ma wymusić na prezydencie jego podpisanie, ponieważ obywatelską inicjatywę prezydentowi będzie trudniej odrzucić niż projekty rządowe i poselskie.